Jak związałam się z Etno Café
Dużymi krokami zbliża się wystawa moich fotografii z Nepalu. Zdjęcia zawisną w kawiarniach Etno Café, najpierw w Warszawie, potem Wrocławiu. Przy okazji otwarcia wystawy będzie też pogadanka, będę mówić o moich nepalskich przygodach, paru wzlotach i wielu upadkach, wrażeniach i spostrzeżeniach.
Pora więc zdradzić, jak to się stało, że Etno pojechało ze mną w tę podróż.
Kasia
Wszystko udało się dzięki Kasi. Kasię poznałam w szkole fotograficznej, choć bardziej połączył nas pamiętny plener, też fotograficzny, w Kadynach. Kasia jest świetna. Bardzo Kasię lubię. Kasia ma głowę na karku i wie, co mówi. To ona zainspirowała mnie do tego wyjazdu, a później się nawet w tym Nepalu zobaczyłyśmy i to było coś. Od kawy w Warszawie po kawę w Katmandu.
Bo wszystko zaczęło się od kawy, w Warszawie, nie pamiętam już z jakiej okazji, ale jeszcze na długo przed wyjazdem. Umawiamy się z Kasią na pogaduchy. Mam wybrać miejsce, żeby w centrum i blisko jej pracy. Spotykamy się więc w Etno Café w Warszawie przy Marszałkowskiej. Na miejscu Kasia pyta, czemu akurat tutaj. Tłumaczę, że tu jeszcze nie byłam, ale za to często bywam we Wrocławiu, że tam mam swoją ulubioną kawiarnię do pracy, i jest to właśnie Etno. Okazuje się, że Kasia nie tylko zna Etno, zna też Łukasza, a Łukasz jest właścicielem sieci. No i że w ogóle to Łukasz i Etno mogą być zainteresowani moją wyprawą, bo z podróżami mają wiele wspólnego, bo lubią miejsca odległe, ciekawe i niezglobalizowane. I tak to poszło od słowa do słowa, do telefonu i do spotkania z Łukaszem. Minęło może z kilka tygodni, a ja miałam swojego pierwszego partnera wyprawy! I na tej zasadzie ja do Nepalu zabieram Etno, a do Etno przywożę kawałek Nepalu, bo po powrocie będzie wystawa i będą spotkania, na których o wyprawie mam opowiedzieć.
W Nepalu nikt nie pije kawy
Do Nepalu jadę więc zaopatrzona w kawę (mieloną, niemieloną, w płynie na zimno), sprzęt do jej parzenia, nawet kubek z logo Etno. Przed wyjazdem przechodzę też kurs parzenia dripa, choć przecież wiadomo, że jedyna akceptowalna dla mnie forma kawy, to raczej mleko z kawą aniżeli odwrotnie.
Ale nie tylko o parzenie chodzi, o zdjęcia kawy na krańcu świata, chodzi głównie o prezenty, dla Dambara i jego rodziny. Ledwo mi się to wszystko mieści do wypchanego po brzegi plecaka, ale jest to wyposażenie obowiązkowe i jechać do Nepalu musi.
Kawa do Nepalu przyleciała, następnie pokonała ze mną setki kilometrów, została wniesiona na nie byle jaką wysokość 5600 m np.m., a ja mam wrażenie, że to wszystko na darmo i marne, bo w Nepalu jakby tą kawą nikt nie jest bardzo zainteresowany. Cztery siostry Dambara, jego trzej bracia, nawet rodzice dziwnie przyglądają się paczkom kawy. Z drugiej jednak strony może to właśnie był ten przełomowy moment, gdy kawa z Polski podbiła serce miejscowych i zapoczątkowała picie kawy w Nepalu! 😉
Wystawa
Wracam z wyprawy, jadę do Wrocławia i standardowo wybieram się do mojego ulubionego Etno OVO niedaleko Galerii Dominikańskiej, w samym centrum Wrocławia.
Zdjęcia bardzo się wszystkim podobają, zgodnie z planem zawisną w kawiarniach, a ja ogromnie się cieszę z takiego namacalnego efektu mojej wyprawy. Czuję też ulgę, że pozytywnie przeszły ocenę, choć z drugiej strony akurat tych zdjęć jestem dość pewna, i choć rzadko mi się to zdarza, to przed samą sobą przyznaję, że to są dobre zdjęcia, że ja się pod tym podpisuję.
Najpierw będzie Warszawa (6 września), choć to na Wrocław czekam najbardziej (koniec października). Trzymajcie kciuki i koniecznie przyjdźcie obejrzeć wystawę i przy okazji posłuchać o moich nepalskich przygodach. Będzie też można zadawać pytania 😉